sobota, 20 kwietnia 2024 r.|
imieniny obchodzą: Agnieszka, Amalia
Strona główna

Dawid Wildstein- Słowiańsk. Wojna

Strona główna » Aktualności » Dawid Wildstein- Słowiańsk. Wojna

wielkość tekstu:A | A | A

Oleh ma 25 lat i karabin AK. Był w Samoobronie Majdanu. Nie spodziewał się konfliktu zbrojnego. Ale jest pewny, że było warto, że jeszcze raz zrobiłby to samo. I jest szczęśliwy, że może walczyć. Bez krwi nie ma wolności. Zresztą, jak stwierdza - „Wy, Polacy, przecież to samo byście na naszym miejscu zrobili, co nie?” - pisze Dawid Wildstein z Ukrainy.

 Czasem mijamy gęste bory, czasem otwierają się przed nami gigantyczne przestrzenie pełne czarnoziemów, ciągnących się po horyzont. Na tle nieba wciąż widać drapieżne ptaki, kołujące nad niewidoczną zdobyczą. Często dostrzegamy zarys kurhanów na polach. Niektóre podobno pamiętają czasy starożytnych Scytów.

 Kraina jest przepiękna. Wojna z niej wychodzi powoli. Coraz więcej posterunków, milicjantów powoli zastępują żołnierze. Symbolika ukraińska coraz bardziej nachalna, wszechobecna. Coraz częściej mijają nas wojskowe ciężarówki, nawet BTR (ciężkie wozy opancerzone).

 Wjeżdżamy do Charkowa. Jedziemy przez Prospekt Moskiewski, obwieszony ukraińskimi flagami. Potem przez aleję gen. Żukowa. Nagle przed nami wyrasta ściana z wielkim, świeżym graffiti przedstawiającym blond piękność obwieszoną czerwonymi gwiazdami i wstążkami w kolorach symbolizujących wojnę ojczyźnianą. Te same wstążki są symbolem terrorystów rosyjskich. To ściana rosyjskiego Delta-Banku.

Szturm kręci oburzony głową na to wszystko – to dziki kraj – mówi.

 Dla mnie dziki kraj zaczyna się kilkadziesiąt kilometrów za Charkowem. Ubieramy kamizelki. Chłopaki wyciągają broń. I długą, i krótką. Już nie będą wypuszczać jej z rąk. Dojeżdżamy do „zaplecza” frontu wojny z Rosją.

 Zabawny zbieg okoliczności. Pierwszy żołnierz, z którym rozmawiamy w bazie między Izum a Charkowem to pół-Polak ze Lwowa. Katolik. „Do wszystkiego się można przyzwyczaić” mówi. „A poza tym wierzę, to pomaga”.

 Dojeżdżamy do Izum. Tu zaczyna się front. W tamtejszej bazie wojskowej wita nas kilkunastoosobowa grupa... Berkutowców (milicja skompromitowana w czasie Majdanu, jako najokrutniejsza służba Janukowycza). Czarne kominiarki, kałachy, rękawice w trupie czaszki.

 Z Pawłem Bobołowiczem rozmawiamy z ich przywódcą.

 „Jestem dobrowolec (ochotnik), jak i reszta oddziału”. „Między chłopakami z Majdanu i Berkutem nie było najlepiej, wiem, ale to stare czasy” - wyciąga rękę i pokazuje na wschód - „teraz są inne czasy”. „Co myślę o Putinie? A co mam myśleć o typie, przez którego giną moje chłopaki?”

 Czyli jednak się udało. Putin połączył Berkut z Majdanem. Niezłe osiągnięcie.

 *Jedziemy do rogatek Izum. Na moście mijamy kolumnę nowych, zielonych, pięknych BTR, naszpikowanych jak jeże karabinami maszynowymi. Machiny ujeżdżane są przez młodzieńców o zamaskowanych buźkach.

 

Rogatka Izum. Stanowiska ogniowe, wozy bojowe, poddenerwowani żołnierze. W naszym konwoju wywiązuje się krótka sprzeczka. Część ludzi zaczyna odczuwać niepokój związany z perspektywą wjazdu na teren objęty działaniami wojskowymi, zastanawiają się, czy nie zostawić rzeczy w bazie i wracać. Mówią, że to kilkadziesiąt kilometrów niebezpiecznej ziemi. Szturm warczy - „gdyby to było nawet 600 km, pojedziemy tam. Jak nie my, to nikt tego za nas nie zrobi”. Faktycznie. Wszystko wskazuje na to, że chłopaki z Gwardii Narodowej (czyli byli członkowie Majdanu) są przez rząd pozostawieni sami sobie.

 

Mimo obaw, wszyscy decydują się na wyjazd. Ruszamy przez terytorium walk z terrorystami. Słowiańsk jednak na szczęście, za 40, nie 600 km.

 *

 Baza Gwardii. Nieprzyjemny, milknący co najwyżej na kilkanaście minut, odgłos wybuchów.

 Sklep z pamiątkami przy drodze. Setki paskudnych, różnokolorowych gipsowych żab, grzybków, jeleni, krasnali, dzików gapią się na nas. Czasem poruszą się i zadrżą, gdy rozlegnie się naprawdę silna eksplozja. Obok gipsowych figurek stoi stół. Dwie babuszki grają w karty, a przy nogach jednej z nich śpi rudy pies. Uosobienie spokoju.

 Zaniepokojenie, gdy mija nas nieoznaczona terenówka. Chłopaki ściskają mocniej strzelby. Ulga – to jednak nasi.

 Tekturowy Dzierżyński przy spalonym kiosku.

 Na szczerym polu pomnik – wielka, kamienna gwiazda, pomalowana oczywiście na czerwono. Symbol najeźdźcy. Dziś obwieszona kilkunastoma flagami Ukrainy.

 Zniszczone barykady, jeszcze ciepłe miejsca niedawnych potyczek.

 Co kilka, kilkanaście kilometrów, ufortyfikowane obozy, z opancerzonymi pojazdami wojskowymi i gniazdami karabinów maszynowych.

 Przy drodze plastikowy stolik z słoikami pełnymi śmietany. Można kupić, jak by kogoś złapała potrzeba.

 *

 Miejsce stacjonowania chłopców z Gwardii Narodowej, były ośrodek wypoczynkowy. Nazwany „Sosnowy dwór”. I faktycznie, dookoła nas gęsty, pachnący sosnowy las. Sielankowy obraz dopełniają chmary ptaków. Śpiewają z całych sił. Dziwi mnie to, co kilka minut słychać eksplozję. Ale nie uciekają. Las został przez chłopaków zaminowany.

 Sam kurort wygląda oczywiście dużo gorzej. Nie służą mu ani pociski w niego trafiające, ani bytność chłopaków z Gwardii Narodowej. Paweł Bobołowicz pokazuje mi doniczkę, której mieszkaniec, jakiś krzew, splótł tak swoje gałązki, że zrobił się z niego naturalny krzyż. Jeden z chłopaków postawił przy nim obrazek Matki Zbawiciela.

 *

 Widoczne braki w sprzęcie. Są bardzo szczęśliwi z kamizelek kuloodpornych. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy. Państwo wysyła ich, jako ochotników, na pierwszą linię frontu, a potem ma ich gdzieś...18-letni Szasza śmiejąc się prowadzi pojazd będący skrzyżowaniem śmietnika, traktora, kilku kawałków złomu i wózka z supermarketu. Szasza to geniusz mechaniczny. Z niczego zrobił sobie tę zabawkę. „To nasz BTR” stwierdza. Mam wrażenie, że to dobrze oddaje relacje państwo- Gwardia Narodowa.

 Terroryści rosyjscy są jak osy. Nie są w stanie zająć ufortyfikowanych posterunków Gwardii. Jednak wciąż atakują. Wciąż słychać ostrzał i wybuchy. Chłopaki mówią, że czasem słyszą okrzyki – Allah Akbar! Ja nie słyszałem.

 Ataki terrorystów sprawiają bardziej wrażenie teatru niż strategii mającej na celu zmianę sytuacji na froncie. Ale teatr ten bywa śmiertelny.

 Major mówi – są ranni, są zabici. Ale morale jest bardzo wysokie. To zasługa Majdanu. Trzeba ich przeszkolić, ale się nie boją.

 Oleh ma 25 lat i karabin AK. Był w Samoobronie Majdanu. Nie spodziewał się konfliktu zbrojnego. Ale jest pewny, że było warto, że jeszcze raz zrobiłby to samo. I jest szczęśliwy, że może walczyć. Bez krwi nie ma wolności. Zresztą, jak stwierdza - „Wy, Polacy, przecież to samo byście na naszym miejscu zrobili, co nie?”

 Co nie?

 *

Dobra dostarczone. Wracamy w stronę Izum. Patrzę za siebie, nad Słowiańskiem znów unoszą się chmury białego pyłu. Rosyjscy terroryści ostrzeliwują miasto.

 Szturm się zasępił. „Wojna potrwa – mówi – ale jak chłopaki wrócą i zobaczą, że państwo nic dla nich nie ma, zrobią nowy Majdan. Zobaczysz Dawid”.

 *

 Edit- trwa intensyfikacja działań w strefie. Mnie tam od niedawna już nie ma. Ale chłopaki z Gwardii, żołnierze i Paweł zostali. Pomódlcie się proszę za nich!

 

Dawid Wildstein -Tekst pochodzi z bloga Autora na Facebooku

czytano: 1085 razy

źródło: parafia.irzadze.pl

Strona główna
Ilość zdjęć w galerii: 235
dalej

Kościół Parafialny pw. św. Wacława
42-446 Irządze, Irządze 145
tel. (34) 354 30 08

mapa serwisu kanały RSS polityka prywatności strona główna